Mam do was kilka pytań.
Czy lubicie thrillery, w których akcja zmienia się jak w kalejdoskopie?
Czy lubicie porozmyślać o ludzkiej psychice?
Czy lubcie science fiction?
Czy lubicie Madryt?
Czy lubicie dzieła Szekspira?
Jeżeli na większość pytań odpowiedzieliście TAK, to polecam wam przeczytać "Przynętę".
"Po Madrycie bezkarnie grasuje psychopata, a schwytanie go staje się obsesją władz. Policja sięga więc po broń, której istnienie trzymane jest w ścisłej tajemnicy. Ta broń, to żywe przynęty. Odpowiednio przeszkoleni agenci stosują kontrowersyjne techniki psychologiczne, by manipulować żądzami człowieka. Jest to możliwe dzięki przełomowemu odkryciu ludzkich zachowań. Klucz do zrozumienia powstałej w ten sposób "teorii rozkoszy" zostaje odnaleziony w sztukach Williama Szekspira. Szesnastowieczny dramaturg angielski miał racje "życie jest teatrem". I to w stopniu o wiele większym, niż ktokolwiek mógłby się spodziewać..."
Nawet nie wiem od czego zacząć.
Przez większość czasu sądziłam, że akcja dzieje się mniej więcej w naszych czasach. BŁĄD.
Jesteśmy w bliżej nieokreślonej przyszłości w Madrycie, jakiś czas po tym, jak na jego pewną część spadła bomba.
Każdemu człowiekowi, po jakimś czasie obserwacji, można przypisać jedną z filii.
Filia, to tak jakby nasz typ zachowań, to do czego lgniemy itp., często nie zdając sobie z tego sprawy.
Pomocą do opisu filii, były sztuki Szekspira, w której każdy bohater jest przedstawicielem którejś z nich.
Dlatego powstał oddział przynęt. Specjalnie wyszkolonych osób, które za pomocą odpowiednich Masek, powodują, że ludzie robią to co im każą. W skrócie : neutralizują przestępców.
Przynęty wybiera się zazwyczaj spośród dzieci, które potem są do tego specjalnie szkolone, poprzez odgrywanie scen z Szekspira i wykonywanie zadań. Musze przyznać, że czasami nie chciało mi się wierzyć w to co czytałam i byłam lekko zszokowana.
Tak naprawdę, przynęty to aktorzy.
Główna bohaterka czasami zastanawia się nad sobą i swoją pracą. Kim jest, jeżeli większość jej życia to gra, a jednym ruchem może zniewolić drugą osobę? Mamy też ciekawą postać przynęty, która straciła rozum.
Jednak sposób opisu filii i Masek, był tak przekonujący, że w niektórych momentach zastanawiałam się, czy nie są one przypadkiem prawdziwe!
Całe szczęście, nie są (uff).
Kiedy spojrzałam na informację o autorze, wszystko się wyjaśniło.
Jose Carlos Somoza, jest z zawodu... psychiatrą. Nic dziwnego, że dość głęboko wnikamy w psychikę człowieka. Jeżeli filię potraktujemy jako metaforę, to też ciekawe interpretacje mogą z tego wyniknąć.
Głównym wątkiem, jest próba złapania psychopaty, którego filii naukowcy nie mogą określić.
Nasza główna bohaterka,
Niespodziewane zwroty akcji, opisy, które pozornie nic nie znaczą, a później okazuje się, że to właśnie o to chodziło.
"Przynęty" nie czyta się trudno, ale jest ciężką lekturą.
Szczegółowe opisy Masek i ich odniesień do Szekspira, które czasami trudno zrozumieć.
Bo jak wyobrazić sobie coś, co w naszym świecie nie istnieje? Jak to opisać?
Tak było w przypadku stosowania Masek, gdzie autorowi wyraźnie było trudno coś z tym faktem zrobić.
Dodajmy do tego sporą ilość przemocy.
Mamy ciekawą, ale w pewnym momentach męczącą lekturę.
Dobrym pomysłem, było podzielenie utworu na trzy główne części (plus prolog i epilog), które na myśl przywodzą mi akty w dramacie. Tempo akcji rozkręca się powoli, ale już pod koniec drugiego "aktu", nic akcji nie zatrzymuje.
No chyba, że opisy kolejnej Maski i filii.
Oprócz małych niedociągnięć i czasami zbyt długich opisów, książkę czytało mi się dobrze.
Polecam na jakiś deszczowy dzień, kiedy to te 507 stron przeczytacie bardzo szybko, jednak pamiętajcie, że jest to raczej książka dla ludzi o mocniejszej psychice. Bez przesady, ale jednak.