17:18

Marie Rutkoski The Winner's Curse II The Winner's Crime (The Winner's Trilogy)

eM zaczyna wietrzyć spisek.
Pomińmy to, że eM jakoś dużo czyta. Nie to, żeby kiedyś mało czytała, ale wiecie jak to jest.
Raz przeczytasz 7 książek w ciągu dwóch dni, a raz czytasz jedną książkę przez 7 miesięcy.

I od razu eM się do czegoś musi przyznać. eM pierwszą część serii o której będzie dzisiaj mowa przeczytała tak z rok temu i pamięta... eM nie powie, że mało, ale nie jest pewna, czy wszystko co pamięta dotyczyło tej książki. Niby eM zawsze tak tworzy wpisy o książkach, ale eM woli się upewnić, że wszyscy są tego świadomi. 




Wiecie co skłoniło eM do przeczytania tej książki?
Oczywiście, że ładna okładka! Jak tak odpowiedzieliście, to przybijcie z eM wirtualną piąteczkę! 

No dobra, oceny na goodreads.com też zrobiły swoje. I opis!
Opis, który sugerował, że eM wiedziała doskonale co się wydarzy, ale i tak chciała przeczytać The Winner's Curse. 
I dobrze, że to zrobiła, bo okazało się, że jest to całkiem niezła historia. 

Po pierwsze, eM bardzo spodobał się cały świat przedstawiony. Naród, który specjalizuje się w podbijaniu innych krain? Kraj, którego obywatele specjalizujący się w sztuce zostali niewolnikami tych pierwszych? Dodajcie do tego ciekawe opisy sytuacji i eM już jest zadowolona. 

Dodatkowo, główna bohaterka, Kestrel (córka Generała pobijającego inne kraje), jest najciekawszą bohaterką o której eM czytała w ostatnim czasie. Taką w którą eM nie miała ochoty rzucić kapciem (zbyt często). Może i w pierwszej części eM wiedziała co się stanie na następnej stronie, ale proszę państwa, w drugiej części... 
W drugiej części działa się magia. Znaczy strategia. Knucie. Intrygi. 
I inne fajne rzeczy, które uwielbia mózg eM kiedy wietrzy wszędzie spisek. 
Tak, druga część jest sporo lepsza od pierwszej. 

Bo pierwszą można streścić w jednym zdaniu (no może nie do końca, ale na tym się opiera cała historia): Córka Generała "przez przypadek" kupuje niewolnika (płci męskiej, wieku około kestrelowego). I dalej się dzieje co się dzieje. 

eM poprosi w komentarzach o Wasze podejrzenia co tam się działo dalej. eM chce przetestować, czy jest to aż tak przewidywalne. 
  
I eM jeszcze raz podkreśli: druga część jest sporo lepsza! Więcej eM nie napisze, bo nie chce spoilerować, ale eM naprawdę nie może się doczekać ostatniej części. Dawno czegoś takiego eM nie czytała. 

No dobra, to co jeszcze można znaleźć w tych dwóch książkach?
  • Ciekawy system społeczny, w którym do 18 roku życia musisz się zdecydować, czy wstępujesz do Armii, czy zakładasz rodzinę. Innego wyjścia nie ma.
  • Dużo ładnych sukienek! 
  • Brak wielokąta.
  • Rozterki głównej bohaterki nie kręcą się tylko i wyłącznie wokół jej wybrańca.
  • Strategia, strategia, strategia!
  • Bohaterkę, która MYŚLI logicznie. I knuje. Też logicznie.
  • Politykę. Do House of Cards to nie dorasta, ale jest nieźle i jak na YA, to nawet bardzo. Szczególnie w drugiej części.
  • Zwrócenie uwagi na problem niewolnictwa.
  • Interesująca kultura "niewolników".
  • Dużo ładnych sukienek i dopasowanej do niej broni!
  • Romans, ale taki w którym czuć chemię przez kartki. Dawno eM takiego czegoś nie czytała!

Jeżeli będziecie mieli okazję przeczytać dzieła Marie Rutkoski, to nie zaprzestawajcie na pierwszej części! Owszem, będziecie musieli swoje wycierpieć i poprzewracać oczami, bo będziecie doskonale wiedzieli co się stanie za chwilę. To wszystko wynagrodzi Wam druga część. Jest mroczniejsza, dość okrutna i bardzo polityczna. Jak gry, których Kestrel jest mistrzynią.
No i to zakończenie! Serce eM krwawi, ponieważ ostatnia część wychodzi dopiero za rok! 

5 komentarzy:

  1. Jeny, eM! Już dawno chciałam przeczytać tą serie, widziałam tyle zachęcających recenzji i jeszcze Ty piszesz, że jest spoko! Kurczę, musze ją mieć, ale nie mają jej na razie w planach, żeby wydać w Polsce, prawda? -.- Jak zwykle, ehh.
    Mogłabym przeczytać po angielsku bo tak zwykle robię kiedy bardzo, ale to bardzo chcę coś przeczytać, niestety angielski umiem na jedynie zadowalającym poziomie i jakoś nie chcę mi się co chwilę tłumaczyć jakiegoś słówka albo sensu zdania, którego bym nie zrozumiała. Chociaż może.... nie wiem, jestem w kropce :P
    A romans rzeczywiście dobry? Ponieważ, kurde, uwielbiam romanse i jeśli książka ma być dla mnie zadowalająca to musi mieć dobry wątek miłosny. Chodzi o to, że nie dzieje się tam nic jakby wyjęte z tyłka i nie przesłania całej historii? :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, o żadnych planach wydawniczych eM nie słyszała, ale spokojnie, seria ma zbyt dobre oceny na goodreads.com, żeby przejść obok niej obojętnie. No i w 90% przypadków, kiedy eM o czymś napisze, to potem to coś zostaje wydane ;)

      eM może Ci poradzić jedno: czytaj. Dzięki temu będziesz coraz lepiej czytała, coraz łatwiej będzie Ci to przychodziło. I mniej będziesz miała takich rozterek ;)
      Początki są ciężkie, ale potem możesz czytać książki przed wszystkimi ;)

      Romans jest dobry. Może trochę przewidywalny, ale dobry. I całe szczęście, nie przysłania innych ważnych, ciekawych wątków.

      A druga część to czysta chemia <3 <3

      Usuń
  2. Recenzje przeczytałam, ale przepraszam muszę wyrazić słowa krytyki, ale oczywiście nie obrażając cię. Recenzje tej książki zrozumiałam, jedynie w 40%/100%. W każdym zdaniu pojawiało się to "eM", które nie pozwalało mi się skupić przy czytaniu i nic nie rozumiałam. Na szczęście wypisałaś w punktach, co ci się jeszcze podobało, dzięki czemu choć odrobinę zrozumiałam recenzje. Rozumiem, że "eM", to twój pseudonim, ale używanie go w każdym zdaniu mi trochę przeszkadzało. Nie wiem może ja jedyna miałam z tym problem. Ale uszanuje twoją decyzje, jeżeli tak pozostanie, bo w końcu jest to twój blog.
    Co do książki to okładka jest śliczna i ta dziewczyna, ale kojarzy mi się on trochę z okładką książki "The Jewel", która ma zostać wydana przez wydawnictwo Jaguar.
    Pozdrawiam i jeszcze przepraszam za te słowa krytyki, mam nadzieje, że cię nie obraziłam, a jeżeli tak to przepraszam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm... eM od zawsze tak pisze, ponieważ to nie są do końca recenzje, a wesołe, zabawne i troszku chaotyczne wyrażanie uczuć. Wiele osób pisze też o sobie w trzeciej osobie i nie ma w tym nic złego, a jak się zna odniesienia, to i się lepiej rozumie, o czym eM pisze i tylko chichocze czytając. :)

      Usuń
    2. eM dziękuje Sophie za wtrącenie! eM jak zwykle działa z opóźnieniem ;)

      Tak, to prawda, eM zawsze powtarza, że ona recenzji nie pisze. eM marudzi. I niestety, eM pisze w trzeciej osobie i trzyma się ten konwencji, przez co musi często używać pseudonimu, żeby jednak można było zrozumieć ;)

      Taka krytyka nie jest dla eM krytyką, jest dla eM wyrażaniem opinii i eM nawet nie ma prawa być obrażona ;)

      Usuń

Copyright © eM poleca , Blogger