18:15

Robert Galbraith (J.K. Rowling) - Wołanie kukułki

Seria książek o Harrym Potterze zajmuje w sercu eM wyjątkowe miejsce. Była to jedna z pierwszych serii, która wciągnęła eM w czytelniczy świat. To bohaterowie z którymi dorastała. eM jest przekonana, że wiele osób z jej pokolenia powie Wam to samo. Bo przygody Harry'ego nie były jedynie zwykłą serią książek. To był fenomen, którego eM nie potrafi porównać do czegokolwiek innego. 

Ale to nie miejsce na wspominki. 
eM pisze o tym, żebyście wiedzieli jak ważne dla niej było to, co stworzyła J.K. Rowling. I żebyście wyobrazili sobie, jak bardzo eM była rozczarowana po przeczytaniu Trafnego wyboru, który w niczym nie przypominał poprzednich książek Rowling. To pewnie przez nastawienie, ale eM była po prostu zawiedziona. Teraz, po kilku latach, eM wydaje się, że musi przeczytać Trafny wybór jeszcze raz, ponieważ istnieje możliwość, że eM była wtedy zbyt smarkata, żeby go zrozumieć. 


Dlatego też, eM nie chciała czytać Wołania kukułki, kiedy dowiedziała się, kto skrywa się pod pseudonimem Robert Galbraith. Przekonanie się do przeczytania nowej książki Rowling zajęło eM dużo czasu. Dopiero zimą, po wydaniu drugiej części przygód Cormorana Strike'a, eM stwierdziła, że nadszedł czas wyrobić sobie opinię o Rowling jako autorce książek, a niekoniecznie autorce Harry'ego Pottera. 

I wiecie co? To odcięcie się, ten brak oczekiwań spowodował, że eM była zadowolona z lektury. Wołanie kukułki to kryminał. Mamy tutaj sprawę-którą-trzeba-rozwiązać, głównego bohatera- detektywa i jak to w kryminałach bywa, jego pomocnika. A raczej asystentkę, która dopiero zaczyna z głównym bohaterem współpracować. Wątek całkiem przyjemny, bo dzięki temu razem z Robin poznajemy historię Cormorana. 

Kiedy ktoś wciska eM kryminał, ma ona zawsze dwa pytania: czy łatwo domyślić się kto jest złoczyńcą i czy historia trzyma w napięciu. Jak przedstawia się Wołanie kukułki w świetle tych dwóch pytań? Odpowiedź na pierwsze brzmi: nie wiem. Z jednej strony eM nie odkryła, kto był złoczyńcą, ale z drugiej strony nie była bardzo mocno zdziwiona, kto nim był. Więc chyba wyszło nieźle. Zastrzeżenie eM może mieć jedynie do napięcia. Zazwyczaj, kiedy eM czyta kryminały towarzyszy jej uczucie niepewności, coś z tyłu głowy mówi jej, żeby szybciej czytała i przewracała strony, aby dowiedzieć się, jak wszystko zostanie rozwiązane. Emocje, punkt kulminacyjny, wiecie.

W Wołaniu kukułki eM tego nie odczuła. Książkę czyta się łatwo, ale brakuje tego czegoś, co by spowodowało, że byłaby to niezapomniana lektura. Co nie oznacza, że eM się nie podobało. Historia oprócz głównego śledztwa, skupia się na ludziach. Czy to na głównym bohaterze, jego asystentce, czy na osobach związanych ze sprawą lub mediach. Na ich zachowaniach i relacjach między nimi. Czasami eM wydawało się, że książka jest przechodzona i przegadana, ale eM doszła do wniosku, że opis śledztwa prowadzonego przez Cormorana jest bardzo... prawdopodobny. Tak może wyglądać praca prywatnych detektywów. Bez wybuchów, bez większych atrakcji. Spotkania i rozmowy.

Na to, że nowa książka pani Rowling przekonała do siebie eM, wskazuje fakt, że eM kupiła drugą część przygód Cormorana i Robin. Jedwabnik właśnie się czyta. 

eM czytała Wołanie kukułki w leniwe zimowe wieczory (no dobra, może nie aż tak leniwe), ale wydaje jej się, że wakacje też są dobrym momentem na przeczytane jej, szczególnie jeżeli chcecie odpocząć i przeczytać coś lżejszego. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © eM poleca , Blogger