eM, jako gdybacz pierwszej klasy, też ostatnio sobie gdybała.
Gdybyśmy żyli w perfekcyjnym świecie, eM nie musiałaby się zastanawiać nad tym, czemu druga część trylogii jest słabsza niż pozostałe części. .
Kiedy eM przeczyta jakąś dobrą historię, jej pierwszym, bezwarunkowym odruchem jest wyciągnięcie łapek w bliżej nieokreślonym kierunku i wydanie okrzyku bojowego eM chce więcej!
Tak, eM wygląda wtedy trochę jak Gollum, ale kto nigdy nie przeżył kaca książkowego niech pierwszy rzuci... książką. Byle jakąś dobrą. eM złapie, serio!
To w czym tkwi problem?
Trylogie są specyficzne. Już sama ilość tomów (dla niezorientowanych: jest ich trzy), powoduje, że każdy z nich rozkłada się zgodnie z zasadą każdej historii: wstęp, rozwinięcie i zakończenie.
Pierwsza część. To w niej poznajemy głównych towarzyszy z którymi będziemy przeżywać daną historię. Oceniamy, czy główny bohater zasługuje na atak kapciem. Próbujemy wyczuć potencjał zaklepańcowy. No i oczywiście dowiadujemy się w czym problem. Bo problem w trylogii zawsze musi być, a jego rozwiązanie poznajemy dopiero w trzeciej części. Zaznajamiamy się też jak wygląda świat w którym nasi bohaterowie walczą o przetrwanie.
Wiecie, same przyjemne, realistyczne, rzeczy.
Wiecie, same przyjemne, realistyczne, rzeczy.
A! I nie zapominajmy o romansie na podstawie figur geometrycznych.
Nawet jeżeli nie dzieje się zbyt dużo to istnieje szansa, że będziemy chcieli coraz więcej, bo jest pięknie pokazany świat przedstawiony, musimy zdecydować się (w końcu!) na zaklepańca i w ogóle nie zauważymy, kiedy strony do czytania nam się skończą.
eM pisała, że swój wywód przeprowadzi w oparciu o książki YA? Nie? No to teraz już wiecie.
Ostatnia część za to, powinna dostarczać wielu emocji. No bo teoretycznie powinny się rozwiązać wszystkie problemy, a my nie powinniśmy mieć żadnych pytań.
No chyba, że nie podoba nam się jak twórca połączył bohaterów w pary, ale od tego już są fanficki.
Wszyscy żyją długo i szczęśliwie. A my tęsknimy za naszymi ulubieńcami.
Chyba, że bohaterami kogoś, kto lubi się znęcać nad swoimi czytelnikami (czyli ponad połowa autorów YA).
No to co z tą drugą częścią jest nie tak?
Wiemy jak wygląda świat przedstawiony, w drugiej części dostajemy tylko dodatkowe informacje, które czasami nam nie pasują do tego co już wiemy. Zdarza się, że najfajniejszy bohater (ekhemzaklepaniecekhem) zaginął w akcji i musimy długo czekać, zanim znowu o nim chociaż usłyszymy. Jakaś para zostaje rozbita, bo mają niezwykle ważny powód, który okazuje się, że nie był tak ważny.
Odpowiedzi na pytania? Chyba tylko o pogodę, bo zazwyczaj w nagrodę za przeczytanie drugiej części dostajemy dodatkowe pytania.
I jeszcze to tempo!
eM często wydaje się, że w drugiej części nic się nie dzieje. A nawet jeśli, to część z tych rzeczy okaże się nieistotna w ostatniej części.
Na początku jedziemy powoli, obserwujemy co się dzieje za oknem. Rozpędzamy się i przechodzimy w stabilny turkot (to właśnie druga część!), dopiero pod koniec jazdy, kiedy dojeżdżamy do stacji czujemy zmianę przed samym zakończeniem podróży, które tak naprawdę jest początkiem nowej przygody.
Dajcie eM znać, czy to miało jakikolwiek sens.
A może to przez zbyt wysokie wymagania?
Może przez to, że pierwsza część była dobra stawiamy przed drugą częścią wyżej poprzeczkę? Albo nie pamiętamy dokładnie co się działo i dlatego mamy inne wyobrażenia o całej historii?
eM często trudno jest się zaczytać w drugiej części, bo nie pamięta kto był kim. eM wie, że to straszne, ale przy tym ile eM czyta, niewykonalne byłoby powtórne przeczytanie kilku książek w roku.
eM sama nie będzie pokazywała palcami przykładów, ale może Wy to zrobicie?
Albo wręcz przeciwnie, macie książki, które przeczą tej teorii?
Chcielibyście przeczytać co eM ma do napisania o ostatniej części? Dajcie znać!