14:32

[Same Spoilery] Sarah J. Maas - A Court of Wings and Ruin (ACOTAR #3)

[Same Spoilery] Sarah J. Maas - A Court of Wings and Ruin (ACOTAR #3)
Źródło obrazu: Charlie Bowater
Ojoj. To nie było dobre.
A żeby wyjaśnić Wam dlaczego eM tak uważa, musi odwołać się do tego co się tam działo.
Tak, tak. W poniższym tekście będą spoilery.
Nawet bardzo dużo. Najlepiej, żebyście nie czytali tego tekstu, jeżeli nie przeczytaliście jeszcze A Court of Wings and Ruin. 
Czytacie na własną odpowiedzialność.

Ale najpierw wyobraźcie sobie, że macie do napisania pracę zaliczeniową, która nie dość, że ma określoną minimalną liczbę słów (która jest o dużo za duża), to na dokładkę muszą się w niej znaleźć konkretne elementy, bez których wiecie, że praca się nie spodoba.
No i nie zapominajmy, że gonią Was terminy. 

Wiecie o co chodzi? To dobrze, bo eM czytając ACOWAR czuła się, jakby czytała właśnie taką pracę. Przez co w tym miejscu chciałabym serdecznie przeprosić swoich nauczycieli i wykładowców, którzy kiedykolwiek musieli czytać coś takiego w wykonaniu eM. To nie jest dobre. 

Zacznijmy od początku. 
Szczere powiedziawszy, eM była przygotowana na to, że przez pół książki, będzie czytała o tym jak Feyra szpieguje (a przy okazji sieje zamęt) w Dworze Wiosny. Liczyła na knucie, jakiś przemyślany plan, który spowoduje efekt domino. No dobra, chociaż jakieś wielkie bum.
Dostała za to mało porywające opisy, krążenie bez celu i tak naprawdę przypadkową ucieczkę do ciekawszego miejsca.
Chociaż, ku jej zdziwieniu, to wszystko poszło sprawnie (po około 150 stronach, było już wszystko pozamiatane) i bez większych komplikacji (no dobra, pobiegali sobie trochę, powalczyli, ale eM powtarza: 150 stron i po bólu!). No i oczywiście przypadkowo (winkwink) Feyra zabrała ze sobą Luciena. 

- No dobrze - pomyślała eM - to teraz pewnie będzie się działo tyle nowych, ważnych, ciekawych rzeczy, że wciśnie mnie w fotel. Jestem gotowa na to cudo. 

Niestety, jak się okazało dopiero później, to był dopiero początek rozczarowań.

Obserwujecie właśnie grafikę ilustrującą stosunek eM do ACOWAR/Sarah J. Maas. 

Przez kolejne kilkaset stron (serio, serio) akcja dreptała w miejscu. Ktoś trenował, kogoś bolały mięśnie (to akurat eM może zrozumieć), ktoś uprawiał seks (tylko nie przypominajcie eM opisów tego. Wszystko zostało opisane tak, żeby było wiadomo o co chodzi bez używania odpowiednich słów. eM miała podejrzenie, że Sarah przegrała zakład i musiała opisać sceny seksu tak jakby grała w Tabu. Przygotujcie się na przewracanie oczami!), ktoś robił zamieszanie, żeby ktoś inny mógł się z tym rozprawić. Po rozprawieniu się z zamieszaniem, wracano do punkty wyjścia.

Niech najlepiej o tym świadczy to, że przez ok. 40% książki (licznik stron w czytniku eM jest specyficzny, dlatego eM woli podawać wartość procentową), planowano spotkanie. Owszem, może i było ważne i wymagało przygotowań, ale przy tym, że nic innego się nie działo, eM z chęcią wywaliłaby z jakieś 200 stron z tej książki. Po co ciągle pisać o tym samym?

No dobra, powiecie, a może te dłużyzny były po to, żeby bohaterowie mogli się rozwinąć?
Niestety i tutaj eM musi Was rozczarować.
Nasi ukochani bohaterowie podejmują decyzje, które sugerują, że przeszli pranie mózgu. Współpracowanie z największymi wrogami swoich przyjaciół - nic wielkiego.
Wyjaśnienie, czemu Mor nie zrobi kroku, żeby być z Azrielem, też eM nie przekonuje.
A z głównej bohaterki zrobiono narratora. Znaczy, wiecie, że jedynym celem tej postaci jest narracja wydarzeń. Nic więcej.
No i myśleliście, że jeżeli ktoś jest czyimś mate'em (eM wyparła z mógzu polskie tłumaczenie tego słowa) to musi być razem i to będzie NA ZAWSZE? Niestety.

Siostry Feyre są obecne, ale od samego początku było czuć, że to tylko dlatego, że będą grały główne role w kolejnych opowieściach. W ACOWAR Sarah już rozstawiła odpowiednio postacie na wierzchołkach figur geometrycznych i już pewnie czeka z niecierpliwością żeby to wykorzystać w kolejnych historiach. Bo wiemy przecież, że będą. I w trzeciej części Dworu Cierni i Róż, czuć że to nie koniec.

Właśnie, mówiąc o końcu, to eM kojarzy się z Typową Bitwą Kończącą Serię. Włączając w to: Niespodziewaną Pomoc w Ostatnim Momencie, Śmierć Postaci Których Znamy, Słabeusza Ratującego Tyłki Głównych Cwaniaków.

A gdyby ktoś się pytał, to Maas jest tym typem autorki, która chce zakończyć historię wielkim BUM, ale jak już przyjdzie co do czego, to od razu czuć, że nie pójdzie dalej tą drogą. Tak, jeden z głównych bohaterów nie żył. Przez kilka stron. Bo od razu został wskrzeszony w ten sam sposób co Feyre w pierwszej części. Po kilku stronach. Nawet do eM nie dotarło, że coś się stało. Szczególnie, że Sarah przez te kilkaset wcześniejszych stron dawała do zrozumienia, że ktoś zginie. Brakowało tylko wskazania tej konkretnej postaci palcem. Foreshadowing był mocny w ACOWARZE, a do pełni brakowało tylko ciąży, która i tak pewnie się wydarzy w przyszłych książkach z tego świata.

Gdyby eM miała podsumować ACOWAR w jednym zdaniu pewnie tak by to wyglądało. 

Emocje? ZERO. eM nie rozumie powszechnej histerii, która opanowała fandom. Tak jak pisała na początku, czuła się jakby czytała coś pisane na siłę, co spokojnie mogłoby być o połowę krótsze. Trochę taki powrót do Dworu Cierni i Róż. Z trylogii , spokojnie można by było stworzyć duologię i nikt by nie płakał. 

I to jest chyba ten moment, w którym eM powinna napisać co sądzi o trylogii jako o całości.
Co będzie trudne, bo nie podobała jej się pierwsza połowa pierwszej części i pierwsza połowa trzeciej części. Historia miała być inspirowana Piękną i Bestią. I była. Tak samo jak zaczęła być inspirowana innymi historiami (Orfeusz, czy Jezioro Łabędzie). Co niestety, było nam rzucane prosto w twarz. Żebyśmy przypadkiem tego nie pominęli.
Wszystkie ciekawe postacie straciły dużo swojego uroku w Dworze Skrzydeł i Ruin.
W skrócie: bardzo ciekawy świat, w którym rozgrywa się niezbyt ciekawa historia.

I nie, nadal nie wiemy co łączy świat z Dworu z tym ze Szklanego Tronu.
Pozostaje, to czekać na dwie ostatnie części tego drugiego, bo może się w końcu coś wyjaśni. Chyba, że stanie się to w innych historiach z tego pierwszego.

Jedyne czego eM się obawia, że zakończenie Szklanego Tronu wypadnie tak samo, albo jeszcze gorzej. Kiepsko poprowadzić jedną serię - zdarza się. Ale dwie?

Odpowiedzcie sobie na to sami. 

15:00

[Bukszots] A Conjuring of the Light, Wiktoria, Mitologia Nordycka, Zakazane Życzenie

[Bukszots]  A Conjuring of the Light, Wiktoria, Mitologia Nordycka, Zakazane Życzenie

Krótko, bez spoilerów i powiedzmy, że na temat.
Tak właśnie będą wyglądały posty z serii Bukszots.
W skrócie: eM dużo czyta, ale nie zawsze o wszystkim pisze. No wena, bo czas, bo lenistwo, bo nie ma o czym, bo będzie za mało na osobny post. Dlatego postanowiła stworzyć coś, co pozwoli Wam szybko zaznajomić się z jej opinią na temat danego tytuły.
Spokojnie, dłuższe wyżywanie się opinie zostają. Tylko będzie w nich więcej spoilerów.
Dużo więcej.


V.E. Schwab A Conjuring of Light (A Darker Shade of Magic #3)
1. Darker Shade of Magic  2. A Gathering of Shadows

eM trudno ocenić, jak wypadła ostatnia część serii bez odwoływania się do poprzednich części. Ale spróbować zawsze można. Czy podobało jej się? Z jednej strony tak - cudowna banda bohaterów (z Kellem i Lilą na czele) jak zwykle dostarczyła niezłej dawki wrażeń. Może co do samego sposobu poprowadzenia historii eM nie jest przekonana, ale większość wątków została zamknięta. Dobrze czytacie, większość, bo mimo wszystko autorka zostawiła uchylone drzwi. A przynajmniej eM je widzi. 


No i w kolejnej historii pojawiają się statki. I jak tu nie shippować? 

Czy warto? Chociaż trylogia ma słabsze momenty, warto przeczytać dla wspaniałych bohaterów (i płaszcza jednego z nich) oraz intrygującego świata z niezmiernie ciekawym systemem magicznym. No i podróżami między światami równoległymi. 


Daisy Goodwin Wiktoria


Jeżeli kiedykolwiek chcielibyście zobaczyć słownikowy przykład ekranizacji - możecie zaznajomić się z książką Daisy Goodwin oraz serialem o tym samym tytule. W pewnym momencie, eM nie była pewna co było pierwsze (książka, gdyby ktoś miał wątpliwość), bo sama zaczęła od obejrzenia historii o początkach panowania królowej Wiktorii. 


Chociaż książka nie różni się od serialu, jeżeli chodzi o wydarzenia, czy dialogi, to podczas lektury, eM czuła jakby czytała po prostu książkę młodzieżową o losach młodej królowej. Coś w stylu Reign na papierze. Takiego samego odczucia nie miała oglądając serialu, co pewnie wynika z możliwości poznania myśli Wiktorii, które mogłyby konkurować z myślami najbardziej irytujących bohaterek YA. Dodatkowo, w książce mniejszy nacisk położono na to co się dzieje za kulisami pałacu (czyli życie służby pałacowej). 

Czy warto? Jeżeli lubicie porównywać książkę i jej ekranizację, jak najbardziej! Sama książka jest ciekawa (w końcu historia początków panowania królowej Wiktorii! Kto nie lubi tego tematu?), ale tym razem eM wybiera serial. 

Neil Gaiman Mitologia Nordycka


O wierzeniach starożytnych Rzymian i Greków eM wie całkiem sporo. Jeżeli chodzi o bogów słowiańskich, eM próbuje się edukować podczytując serię Kwiat paproci. W końcu postanowiła, że nadszedł czas zaznajomić się z Mitologią Nordycką

Neil Gaiman stworzył zbiór opowiadań o bogach, którzy byli inspiracją dla twórców komiksów Marvela. Może i imiona w obu przypadkach są te same, ale bohaterowie (bogowie?) już nie do końca. Chociaż niektóre rzeczy zostają niezmienione: bogowie mają  tam złotą zasadę: Stało się coś złego? To na pewno sprawka Lokiego!
Mitologia Nordycka pokazuje skąd Thor ma swój młot, jak wyglądały przygody pozostałych bogów i na czym w końcu polega ten cały Ragnarok? 
Dodatkowy plus? Można czytać w odcinkach (jeden rozdział = jedna historia), ale całość ustawiona jest chronologicznie, co pomaga zrozumieć świat. 

Czy warto? Jeżeli jesteście zafascynowani wierzeniami, albo chcecie przypatrzeć się pierwowzorom marvelowskiego Thora i Lokiego. Warto też wspomnieć, że wszystko to okraszone jest sporą dawką humoru. 

Jessica Khoury Zakazane Życzenie

Retellingi baśni, bajek i legend,  są nowym gorącym tematem wśród autorów książek młodzieżowych. Nic dziwnego, że doczekaliśmy się nowej wersji Alladyna. 

Zakazane Życzenie przedstawia może i przewidywalną historię, do której miejscami można byłoby się poważnie przyczepić, ale eM nie może zaprzeczyć, że czytało się ją  bardzo dobrze. 

Co by było, gdyby dżin był dziewczyną? O tym przekonacie się czytając Zakazane Życzenie
Największym problemem eM z tą historią były zasady funkcjonowania magii i dżinów. Teoretycznie wszystko było wyjaśnione, ale kilka momentów powodowało zgrzytanie zębami. No dobra, eM po prostu czuje niedosyt, a wie, że pewne elementy można byłoby dopracować. 

Całość mimo wszystko na plus. Historia wciąga, nic jej niepotrzebnie nie spowalnia. No i jest coś miłego w czytaniu historii inspirowanej inną, którą wszyscy dobrze znają. 

Czy warto? Jeżeli autorka nie zmieni zdania, to Zakazane Życzenie będzie jedną z nielicznych książek-rettellingów,  nie posiadającą kontynuacji. Co jest plusem, jeżeli chcecie lekką, przyjemną lekturę, nie macie nic innego na oku, a nie chcecie się mocno angażować emocjonalnie. 
Copyright © eM poleca , Blogger